czwartek, 6 grudnia 2012

Emocje - tabu dla antropologów


            Gdybym miała porównać reportera i antropologa, to powiedziałabym, że oboje wyjeżdżają w teren, oboje przebywają z ludźmi, mieszkają z nimi, pracują z nimi, rozmawiają z nimi i doświadczają ich życia. A wszystko, by lepiej ich zrozumieć. Oboje potem wracają do swojego kraju, opisują swoje doświadczenia i publikują je. Droga między tymi dwoma zawodami tutaj jednak się rozchodzi. W tym miejscu reporter zaczyna być doceniany,  a antropolog nudny. W swojej publikacji reporter bowiem uwzględnia to, co antropolog zmuszony jest usunąć – emocje.
Dane uzyskane w terenie prawie zawsze uwzględniane są w naukowej publikacji, natomiast element emocji, które towarzyszą antropologowi podczas tych badań, jest na końcowym etapie edytowany, a podczas seminariów ignorowany. Wynika to nie tylko z faktu, że emocje badacza nie są elementem badań, ale również, że wywołują one w dyskursie akademickim spore kontrowersje, jako przeszkoda w obiektywnym i profesjonalnym podejściu do badań. Emocje bowiem mogą w znacznym stopniu zachwiać wiarygodnością wyników. Pojawiają się głosy, że antropologia nie może przedstawić wiarygodnych rezultatów badań między innymi z powodu towarzyszących badaczowi emocji podczas pracy w terenie, które prowadzą do subiektywności (inne powody to brak metodologii ).
Podejmując nieśmiało próbę wejścia w dyskusję z krytyką, wysunęłabym argument, że w badaniach, których uczestnikiem jest człowiek zawsze towarzyszyć będą emocje. Antropolog, tak jak i inni naukowcy, jest świadomy niebezpieczeństwa wynikającego z dopuszczenia do głosu swoich emocji, jest też więc przygotowany jak sobie z tym radzić. Żeby być antropologiem i pracować w terenie również trzeba posiadać odpowiednie predyspozycje psychologiczne.
Ukrywanie emocji w naukowej publikacji jest jednak zasłoną dymną. Chroni bowiem przed zarzutem, że antropolog dokonuje wyboru i interpretacji.  “Oczyszczenie” więc tekstu z emocji pozwala czytelnikowi ujrzeć jedynie fakty i na ich podstawie zweryfikować hipotezę. Pytanie jednak skąd wiemy,  na ile fakty umieszczone w publikacji  nie są sugestiami badacza wynikającymi z emocji jakie nim targały podczas badań? Może, gdyby umieścić również opis emocji, jakie towarzyszyły badaczowi podczas zdobywania konkretnych informacji, czytelnik sam byłby w stanie zweryfikować, czy fakty podane przez badacza są wiarygodne, czy tez wg niego kontekst w którym np. zostały uzyskane poddaje wyniki w wątpliwość.  Z drugiej jednak strony nie wyobrażam sobie pracy naukowej, w której badacz dzieli się swoimi uczuciami w profesjonalnej pracy naukowej.  Powyższe pytania i wątpliwości są jednak niczym innym jak pytaniem retorycznym, dotyczącym emocji antropologa i ich losu. Do dzisiaj bowiem jest  i również  w niedalekiej przyszłości  w dalszym ciągu będzie kontynuowana praktyka ignorowania emocji w pracach antropologicznych.
Emocje można jednak potraktować nie tylko jako przedmiot dyskusji dotyczącej badań, ale również jako narzędzie pracy w terenie.  Badacz wchodząc do danego środowiska, zaczyna pracować z miejscową społecznością, żyć z nią i zdobywać nowych przyjaciół. Zazwyczaj podczas rozmów z przyjaciółmi dzieli się swoimi osobistymi doświadczeniami. Wprawdzie przeżycia te nie mają żadnego wpływu na badania, ale pozwalają otworzyć drogę do osobistych zwierzeń badanych. W takiej sytuacji należy jednak zadać sobie pytanie o etykę. Tego typu relacje mogę wywołać konflikt wewnętrzny: badacz dzieli się swoimi przeżyciami i nawet jeśli robi to szczerze, to w rezultacie i tak to przeżycia przyjaciela/przedmiotu badań zostaną przeanalizowane i wykorzystane do badań. O tej kwestii wspomina Anne Monchamp  w artykule “Encountering emotions in the field: an X marks the spot”http://www.anthropologymatters.com/index.php?journal=anth_matters&page=article&op=view&path%5B%5D=51
Prawda jest jednak taka, że jeśli ja – niezależnie czy jako badacz czy jako po prostu kobieta – nie podzielę się z miejscowymi przyjaciółmi swoimi personalnymi rozterkami, doświadczeniem, przeżyciami, to  również nie mogę oczekiwać, że miejscowa młodzież, przyjaciele,  znajomi, współpracownicy otworzą się przede mną.  W wyniku takiego zachowania dochodzi do braku komunikacji, która pomogłaby badaczowi podczas badań.
Antropolog jest jak każdy człowiek, który doświadcza nowych przeżyć.  W terenie często płacze, cieszy się, denerwuje, boi, wstydzi, zakochuje. Należy również pamiętać, że zazwyczaj jest on również w terenie sam. Przyjaciele, rodzina, najbliżsi zostają w domu, czasami tysiące kilometrów od miejsca pracy. W takim przypadku tęskni się do towarzystwa i jeżeli pojawia się okazja poplotkowania z młodymi dziewczynami, ponarzekania z kobietami , pogrania w kosza z chłopakami czy napicia się piwa w gronie mężczyzn, to nie ma w tym nic złego,  a jeśli przy okazji uda się nieoczekiwanie zdobyć jakieś informacje do badań, to tym lepiej dla badacza.
Wczoraj byłam świadkiem jak trzy kobiety siedziały przed domem, późnym wieczorem, w towarzystwie lampy oliwnej. Zajęte były jakimiś ręcznymi robótkami i plotkowaniem. W tym momencie zatęskniłam za przyjaciółkami, z którymi przesiadywałam przy lampce wina i plotkowałam o wszystkim i o niczym. Tego wieczoru z całego serca chciałam się przyłączyć do tych kobiet i być uczestniczką ich nocnych pogawędek. I moje pragnienie motywowane było właśnie tęsknotą za towarzystwem, ale zdawałam sobie również sprawę, że taka rozmowa dostarczyłaby mi wiele bardzo ciekawych informacji potrzebnych do mojej pracy (kobiety były muzułmankami, które miały sąsiada chrześcijanina).
Kolejna kwestia, to wpływ relacji antropologa  z “jego światem”,  który fizycznie opuszcza na jakiś czas, ale z którym w dalszym ciągu ma emocjonalny kontakt. W wyniku tego kontaktu jego emocje  mogą również przyczynić się do zakłócenia prawidłowości w przeprowadzeniu badań. Jednakże, właśnie te sytuacje pozwalają mu dzielić się emocjami z miejscową społecznością i czasami nawet doprowadzić do  nieoczekiwanego zwrotu  zdarzeń. W takiej sytuacji znalazła się Anne Monchamp, która podczas wspólnej pracy z miejscowymi kobietami została zapytana o mężczyznę w jej życiu . Przyznanie się antropolożki do złamanego serca, spowodowało, że jedna z kobiet rozpoczęła rozmowę na temat mężczyzn, zdrady i relacji damsko męskich. Z czasem do rozmowy dołączyły inne kobiety. To wydarzenie w znacznym stopniu pomogło badaczce rzucić nowe światło na badaną społeczność.
W antropologii oddzielenie własnych emocji od profesjonalnych badań jest mniej klarowne niż w innych naukach. Dlatego też wiarygodność antropologii, jako nauki jest poddawana w wątpliwość. Należy jednak pamiętać, że praca w terenie to nie tyle metoda, co anty metoda:  musi ewoluować i istnieć w swoim własnym kontekście, co powoduje, że zawsze jest unikatowa i zależy od badacza i jego pracy terenowej.  Podczas antropologicznych badań skupiających się na studiach nad kulturą, w celu osiągnięcia wyników, praca musi być potraktowana indywidualnie, z pełnym uwzględnieniem osobowości badanych i badacza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz