Gdybym miała porównać reportera i antropologa, to
powiedziałabym, że oboje wyjeżdżają w teren, oboje przebywają z ludźmi,
mieszkają z nimi, pracują z nimi, rozmawiają z nimi i doświadczają ich życia. A
wszystko, by lepiej ich zrozumieć. Oboje potem wracają do swojego kraju, opisują
swoje doświadczenia i publikują je. Droga między tymi dwoma zawodami tutaj
jednak się rozchodzi. W tym miejscu reporter zaczyna być doceniany, a antropolog nudny. W swojej publikacji
reporter bowiem uwzględnia to, co antropolog zmuszony jest usunąć – emocje.
Dane uzyskane w terenie prawie zawsze uwzględniane
są w naukowej publikacji, natomiast element emocji, które towarzyszą
antropologowi podczas tych badań, jest na końcowym etapie edytowany, a podczas
seminariów ignorowany. Wynika to nie tylko z faktu, że emocje badacza nie są
elementem badań, ale również, że wywołują one w dyskursie akademickim spore
kontrowersje, jako przeszkoda w obiektywnym i profesjonalnym podejściu do badań.
Emocje bowiem mogą w znacznym stopniu zachwiać wiarygodnością wyników. Pojawiają
się głosy, że antropologia nie może przedstawić wiarygodnych rezultatów badań
między innymi z powodu towarzyszących badaczowi emocji podczas pracy w terenie,
które prowadzą do subiektywności (inne powody to brak metodologii ).
Podejmując nieśmiało próbę wejścia w dyskusję z krytyką, wysunęłabym argument,
że w badaniach, których uczestnikiem jest człowiek zawsze towarzyszyć będą
emocje. Antropolog, tak jak i inni naukowcy, jest świadomy niebezpieczeństwa
wynikającego z dopuszczenia do głosu swoich emocji, jest też więc przygotowany
jak sobie z tym radzić. Żeby być antropologiem i pracować w terenie również
trzeba posiadać odpowiednie predyspozycje psychologiczne.
Ukrywanie emocji w naukowej publikacji jest jednak zasłoną dymną. Chroni
bowiem przed zarzutem, że antropolog dokonuje wyboru i interpretacji. “Oczyszczenie” więc tekstu z emocji pozwala
czytelnikowi ujrzeć jedynie fakty i na ich podstawie zweryfikować hipotezę. Pytanie
jednak skąd wiemy, na ile fakty
umieszczone w publikacji nie są sugestiami
badacza wynikającymi z emocji jakie nim targały podczas badań? Może, gdyby
umieścić również opis emocji, jakie towarzyszyły badaczowi podczas zdobywania
konkretnych informacji, czytelnik sam byłby w stanie zweryfikować, czy fakty
podane przez badacza są wiarygodne, czy tez wg niego kontekst w którym np. zostały
uzyskane poddaje wyniki w wątpliwość. Z
drugiej jednak strony nie wyobrażam sobie pracy naukowej, w której badacz
dzieli się swoimi uczuciami w profesjonalnej pracy naukowej. Powyższe pytania i wątpliwości są jednak
niczym innym jak pytaniem retorycznym, dotyczącym emocji antropologa i ich
losu. Do dzisiaj bowiem jest i również w niedalekiej przyszłości w dalszym ciągu będzie kontynuowana praktyka ignorowania
emocji w pracach antropologicznych.
Emocje można jednak potraktować nie tylko jako
przedmiot dyskusji dotyczącej badań, ale również jako narzędzie pracy w
terenie. Badacz wchodząc do danego środowiska,
zaczyna pracować z miejscową społecznością, żyć z nią i zdobywać nowych
przyjaciół. Zazwyczaj podczas rozmów z przyjaciółmi dzieli się swoimi
osobistymi doświadczeniami. Wprawdzie przeżycia te nie mają żadnego wpływu na badania,
ale pozwalają otworzyć drogę do osobistych zwierzeń badanych. W takiej sytuacji
należy jednak zadać sobie pytanie o etykę. Tego typu relacje mogę wywołać konflikt
wewnętrzny: badacz dzieli się swoimi przeżyciami i nawet jeśli robi to szczerze,
to w rezultacie i tak to przeżycia przyjaciela/przedmiotu badań zostaną
przeanalizowane i wykorzystane do badań.
O tej kwestii wspomina Anne Monchamp w artykule “Encountering emotions in the field: an X marks the
spot”: http://www.anthropologymatters.com/index.php?journal=anth_matters&page=article&op=view&path%5B%5D=51
Prawda jest jednak taka, że jeśli ja –
niezależnie czy jako badacz czy jako po prostu kobieta – nie podzielę się z
miejscowymi przyjaciółmi swoimi personalnymi rozterkami, doświadczeniem,
przeżyciami, to również nie mogę
oczekiwać, że miejscowa młodzież, przyjaciele, znajomi, współpracownicy otworzą się przede
mną. W wyniku takiego zachowania
dochodzi do braku komunikacji, która pomogłaby badaczowi podczas badań.
Antropolog jest jak każdy człowiek,
który doświadcza nowych przeżyć. W
terenie często płacze, cieszy się, denerwuje, boi, wstydzi, zakochuje. Należy
również pamiętać, że zazwyczaj jest on również w terenie sam. Przyjaciele,
rodzina, najbliżsi zostają w domu, czasami tysiące kilometrów od miejsca pracy.
W takim przypadku tęskni się do towarzystwa i jeżeli pojawia się okazja
poplotkowania z młodymi dziewczynami, ponarzekania z kobietami , pogrania w
kosza z chłopakami czy napicia się piwa w gronie mężczyzn, to nie ma w tym nic
złego, a jeśli przy okazji uda się
nieoczekiwanie zdobyć jakieś informacje do badań, to tym lepiej dla badacza.
Wczoraj byłam świadkiem jak trzy
kobiety siedziały przed domem, późnym wieczorem, w towarzystwie lampy oliwnej.
Zajęte były jakimiś ręcznymi robótkami i plotkowaniem. W tym momencie
zatęskniłam za przyjaciółkami, z którymi przesiadywałam przy lampce wina i
plotkowałam o wszystkim i o niczym. Tego wieczoru z całego serca chciałam się
przyłączyć do tych kobiet i być uczestniczką ich nocnych pogawędek. I moje pragnienie
motywowane było właśnie tęsknotą za towarzystwem, ale zdawałam sobie również sprawę,
że taka rozmowa dostarczyłaby mi wiele bardzo ciekawych informacji potrzebnych
do mojej pracy (kobiety były muzułmankami, które miały sąsiada chrześcijanina).
Kolejna kwestia, to wpływ relacji antropologa
z “jego światem”, który fizycznie opuszcza na jakiś czas, ale z
którym w dalszym ciągu ma emocjonalny kontakt. W wyniku tego kontaktu jego
emocje mogą również przyczynić się do
zakłócenia prawidłowości w przeprowadzeniu badań. Jednakże, właśnie te sytuacje
pozwalają mu dzielić się emocjami z miejscową społecznością i czasami nawet
doprowadzić do nieoczekiwanego zwrotu zdarzeń. W takiej sytuacji znalazła się Anne
Monchamp, która podczas wspólnej pracy z miejscowymi kobietami została zapytana
o mężczyznę w jej życiu . Przyznanie się antropolożki do złamanego serca,
spowodowało, że jedna z kobiet rozpoczęła rozmowę na temat mężczyzn, zdrady i
relacji damsko męskich. Z czasem do rozmowy dołączyły inne kobiety. To
wydarzenie w znacznym stopniu pomogło badaczce rzucić nowe światło na badaną
społeczność.
W
antropologii oddzielenie własnych emocji od profesjonalnych badań jest mniej klarowne
niż w innych naukach. Dlatego też wiarygodność antropologii, jako nauki jest
poddawana w wątpliwość. Należy jednak pamiętać, że praca w terenie to nie tyle
metoda, co anty metoda: musi ewoluować i
istnieć w swoim własnym kontekście, co powoduje, że zawsze jest unikatowa i
zależy od badacza i jego pracy terenowej.
Podczas antropologicznych badań skupiających się na studiach nad
kulturą, w celu osiągnięcia wyników, praca musi być potraktowana indywidualnie,
z pełnym uwzględnieniem osobowości badanych i badacza.